Mieć obiad codziennie i nie oszaleć – słowo o planowaniu

Obiad codziennie jest nie tylko wymogiem narzucanym przez tradycje, ale dobrym zwyczajem dla organizmu. To jeden z 3 głównych posiłków w naszej rodzinie, dlatego staramy się wdrożyć takie planowanie, by zapewnić wszystkim odpowiedni jadłospis.

Przede wszystkim planowanie

Najpierw opowiem Wam jak ja do tego podchodzę, a potem podam przykłady innych sposobów.
Raz w tygodniu robię przegląd moich książek kucharskich i wybieram przepisy, w których mogę wykorzystać warzywa i owoce sezonowe lub mrożonki i przetwory przygotowane, gdy były w pełni dojrzałe. Poza tym danie musi być dość proste lub możliwe do uproszczenia i przygotowania z dzieckiem na ręku (przy starszych dzieciach sprawdza się wieża kuchenna).

Można też zrobić to inaczej. Niektórzy (tak panowie też planują) mają listę ulubionych przepisów i w domu zapas produktów do przygotowania przynajmniej niektórych dań. W takiej wersji nie trzeba siedzieć codziennie i obmyślać co dzisiaj na obiad, a jedynie sprawdzić co dzisiaj można ugotować. U nas to, by się nie sprawdziło, bo lubię eksperymentować i nie lubię za często powtarzać dań.

Inna opcja to lista ulubionych potraw całej rodziny, ale z modyfikacją. Od czasu do czasu dopisuje się nowe dania, a skreśla te które już się znudziły. Też fajnie i mogłabym to kiedyś wykorzystać, ale na razie podoba mi się taki sposób jaki praktykuję do tej pory.

Jeszcze inna metoda to jednorazowe obmyślenie planu tygodniowego lub dwutygodniowego i powtarzanie go w nieskończoność. Rozumiem, że są ludzie, którzy przyzwyczajają się do tego co jedzą i jak gotują, ale ja tu widzę kilka zagrożeń. Monotonia zabija i to może być rozumiane nawet dosłownie. Jedząc w kółko te same produkty tak samo przygotowane możemy doprowadzić organizm do niedoborów, a to nie jest zdrowe. Druga sprawa to pomijanie w diecie produktów sezonowych. Przecież truskawki czy rzodkiewka świeże i pełnowartościowe można zdobyć tylko w sezonie, a to co jest dostępne w sklepach poza sezonem może ma jakąś tam zawartość składników odżywczych, ale można je zastąpić innymi produktami sezonowymi.

Jakie przepisy wybieram?

Już napisałam, że danie musi być możliwie łatwe w wykonaniu i z wykorzystaniem warzyw i owoców sezonowych. Poza tym dobrze byłoby móc je podzielić na etapy (obieranie, krojenie, gotowanie). A najlepiej, gdy po wrzuceniu wszystkich składników i ustawieniu odpowiedniej mocy palnika mogę zająć się czymś innym niż mieszanie potrawy.

Jeśli chodzi o sposoby przygotowania to raczej skłaniam się w stronę pieczenia, duszenia, stir frying, gotowania, parowania, blanszowania, a unikam smażenia na głębokim tłuszczu, a szczególnie w panierce, która nasiąka tym tłuszczem.

Jakich produktów nie wybieram?

Z naszej diety wykluczyliśmy cukier (mamy go dla drożdży) oraz produkty przetworzone. Ograniczamy spożycie soli, ale szalejemy z przyprawami.

Kto gotuje?

Jeśli mam czas i możliwości to gotujemy z W., ale nie zawsze mam taki przywilej. Ostatnio najczęściej gotuje mój małż. Dlatego wolę znaleźć dla niego proste przepisy, żeby mógł je dość szybko przygotować, gdy nie ma mnie w domu.

A jaki Ty masz sposób na planowanie posiłków?
Czy chcesz poznać nasze plany tygodniowe i inspirować się nimi?

2 thoughts on “Mieć obiad codziennie i nie oszaleć – słowo o planowaniu”

  1. Dzięki za ten wpis! 🙂

    U nas zawsze zaplanowana jest zupa na początek tygodnia (ja gotuję ogromny gar np. zupy z ciecierzycy), która starcza zwykle na kilka dni. Co do obiadów (poza zupą) zwykle dość spontanicznie to wychodzi. Robimy zakupy większe na dany tydzień i albo mąż, albo ja gotujemy coś z tego. Często robimy leczo warzywne, jakieś zapiekanki warzywne, zdarza się też iść na łatwiznę i zrobić warzywa na patelnię. Rzadko planujemy obiad z większym wyprzedzeniem niż 2 dni.

    Chętnie poznam Wasze plany tygodniowe 🙂

    1. Też próbowaliśmy podobnego systemu. U nas się nie sprawdziło o tyle, że zupy nikt nie chce jeść trzeci dzień pod rząd. A jak przyszło zrobić drugie danie to było kombinowanie do południa „co by tu dzisiaj” a potem okazywało się, że i tak trzeba coś kupić. Teraz nie mamy kombinowania, tylko sprawdzamy na jakie danie z listy mamy ochotę i działamy (bez zbędnego dumania), a wszystko do gotowania tylko czeka. Najwyżej trzeba mięso lub rosół rozmrozić, albo strączki namoczyć wcześniej.

Skomentuj admin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *